piątek, 9 stycznia 2009

Błogosławiony zwis

Ludzie wierzący przyjmują rzeczywistość, taką jak im się wydaje że jest. Nic w tym nowego. Rzeczywistość jest zawłaszczona i taka ma być - bo rację, swoim własnym zdaniem, mieć muszą skoro stoi za nimi jakiś absolut. Piłka w tej grze - jeśli ją podejmiemy - jest więc wyjątkowo trudna do przechwycenia.
Do niedawna byłem bardzo krytycznym obserwatorem odbijania piłeczki przez drużynę przeciwną, bo sprowadzało się ono do pyskówek na formach internetowych, tropieniu nadużyć kościoła (co jest tak oczywiste, że aż nudnawe), czy też badaniu autentyczności Biblii (tak jakby ktoś na poważnie zajmował się badaniem autentyczności cyklu "Świat Dysku"). Odkąd jednak drużyna A ma nowego trenera styl jej gry uległ wyraźnej poprawie. Jest odważniejszy, bardziej otwarty i ofensywny. Sam wziąłem nawet - z niekłamaną przyjemnością - udział w polskim ateistycznym coming out Coraz więcej osób przynaje otwarcie, że nie wierzy w żaden absolut i że życie bez owej wiary jest pełniejsze i szczęśliwsze.
Najnowsze wieści z Wysp - gdzie zazwyczaj myślowe "nowinki" przyjmowano w pierwszej kolejności - również napawają niejakim optymizmem. Okazuje się, że nie musimy być skazani na przydrożne "bilbordy" kościelne. Zawsze rozbawiał mnie ten z piorunem rozświetlającym nieboskłon i podpisem "Bóg jest!". Wygląda bowiem na to, że kiedy wszystko zawodzi, trzeba odwołać się do najbardziej pierwotnego strachu - strachu przed gromem z nieba. I dlatego tak podoba mi się ta nowa kampania angielskich ateistów, której przesłanie jest miękkie i uśmiechnięte - ciesz się życie, które masz!
A że będzie to skuteczne przekonują mnei moje własne doświadczenia. Z największą wściekłością drużyny przeciwnej nie spotyka się ten, kto podejmuje grę, walczy, spiera się. Największą wściekłość teistów wywołuje lekceważenie dla ich teorii. Traktowanie jej - bo jak inaczej to traktować - jak nieszkodliwej (co niestety nie jest do końca prawdą - przynajniej nie dotyczy całej historii religii i całego jej zasięgu geograficznego) narracji dla przestraszonych piorunem dzieci.

2 komentarze:

killy pisze...

"Największą wściekłość teistów wywołuje lekceważenie dla ich teorii."

Teorii? Hmm...

Unknown pisze...

Tak, teorii. Na podstawie chociażby "Małej Encyklopedii Filozofii" szerokie rozumienie tego słowa obejmuje jakikolwiek usystematyzowany zbiór twierdzeń wyjaśniający określoną dziedzinę rzeczywistości. Rozumiem wątpliwość, ale jednak można użyć tego słowa (chociaż nie będę toczył o nie bojów). Pozdrawiam.