piątek, 23 stycznia 2009

Gdzie się podziać?!

Dziś będzie garść nowin - bo plotki z życia codziennego sprzedają się najlepiej, a liczba wejść na moejgo bloga spada dramatycznie, a poza tym jest piątek wieczór.

Jestem wielkim fanem Danii - byłem tam trzykrotnie (po kilka dni za każdym razem) i za każdym razem bardzo mi się podobało. Jeszcze wtedy nie biegałem - teraz jako codzienny "runner" doceniłbym jeszcze bardziej luz w tym kraju. Jeszcze wtedy Marek Saganowski nie grał w AaB - teraz oglądając ich mecz i popijając piwko na trybunach bawiłbym się jeszcze lepiej. Nie byłem wtedy ojcem - teraz czułbym się na spacerach z moim synem jeszcze lepiej, bo to całkiem normalne, że mężczyźni chodzą na spacery z dziećmi. Nie wspominając o dobrym piwie, hot-dogach, wszechograniającej umiejętnosci angielskiego, fajnych krajobrazach i odpowiednim klimacie, Dania to takie miejsce, gdzie mógłbym emigrować od zaraz - bez większego zastanowienia.

Innym miejscem, gdzie mógłbym mieszkać jest Praga. Nie ta trendy po wschodniej stronie Wisły, ale ta prawdziwa Praga z odważnymi artystami, dobrym piwem i świetnymi koncertami. Póki co wybieram się w następny weekend na KSU. Nigdy nie widziałem ich na żywo, a lubię niektóre ich kawałki i pamiętam jeszcze z czasów, gdy słuchałem muzyki z kaset Stilon-Gorzów.

Na pewno zaś nie chciałbym żyć we Włoszech i być głuchoniemym dzieckiem. Jeśli ktoś jeszcze sądzi, że bycie księdzem jest normalne, zdrowe i w tym zawodzie jest statystycznie tylu groźnych zboczeńców, co wśród kucharzy czy maszynistów, to musiał pomylić epoki. Po takim bestialsstiwe w każdej normalnej instytucji poleciałyby głowy - do dyrektora generalnego i prezesa włącznie. Tutaj, jak zwykle, zamieciemy wszystko pod dywan, licząc że za kilka dni wszyscy zapomnimy. Ciekawe czy gdyby rzecz zdarzyła się w szkole dla ateistów media postąpiłyby ze sprawą tak samo przyjaźnie? Jestem ojcem i jednym z podstawowych moich zadań będzie ochrona dziecka przed możliwością kontaktu z księżmi katolickimi. Odpowiedź na cały ten syf jest moim zdaniem tylko jedna.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z Twoją opiną dot. Danii - byłem tam dwukrotnie na okresy okolo tygodnia - z okazji festiwalu Roskilde w tymże właśnie mieście, ale Dania, Kopenhaga, "normalność" i poziom "życzliwości" mijanych na ulicy nieznanych Tobie i uśmiechniętych ludzi jest urokliwy. Podobnie - z dogadaniem nie ma problemu, nawet dzieciaki w wieku podstawówki mówią biegle po angielsku sprzedając lemoniade, zmierzajacym na festiwal :) Co do piwa - w Danii nie jest ekscesem spacer z piwkiem po ulicy :) Bardzo chętnie bym tam wrócił. / k.

igor strapko pisze...

KSU to padaka. Dania pewnie jest zajebista, z kopenhaską Christianią w roli głównej, ale na mecz życia zamiaruję wybrać się do Hamburga na St. Pauli, samdej, samdej... Pozdrawiam! ;-)

Unknown pisze...

@rebus - odwiedziłem Christianę i muszę przyznać, że było to wstrząsająco smutne przeżycie. W powietrzu czuć było, że nadchodzi (nadszedł raczej) kres tego przedsięwzięcia, to co jest teraz ciągnie resztkami sił, i wszystko takie smutne + turyści. Więcej luzu, swobody i szczęścia poczułem w pewnym pubie na północy Danii, który był sformatowany pod ludzi starszych (w wieku emerytalnym) - przychodzili,. gadali, garli w różne maszyny i pili piwko. Niezapomniane wrażenie - trudno mi powiedzieć dlaczego.
A na mecz życia chętnie się z Tobą wybiorę - zahaczając ewentualnie o Livorno ;-)
A w kwestii muzycznej to wiesz, że ja jestem soft ;-)