środa, 8 kwietnia 2009

Demokracja według Wajdy

Od kilku dni toczy się dyskusja nad apelem o bojkot Telewizji Publicznej. Środowisko "intelektualistów" związanych z Gazetą Wyborczą (powiedzmy, że to uogólnienie, ale prawdziwe) zarzuca obecnemu prezesowi TVP głoszenie haseł antysemickich, rasistowskich (M.Edelman), bycie przeciwnikiem "naszych solidarnościowych ideałów" (A.Wajda), "skrajny nacjonalizm" (J.Hartwig i J.Nowicki). Wojciech Waglewski chciałby zdelegalizować Młodzież Wszechpolską, a nad wszystkim załamują ręce redaktorzy "Wyborczej".
Jestem lewakiem, wielkim przeciwnikiem prawicy w każdym - a szczególnie nacjonalistycznym - wydaniu i jestem z tego dumny, ale nie mogę zgodzić się na etyczne i intelektualne nadużycie, który popełnia "intelektualna elita" tego kraju w sprawie Telewizji Publicznej. Oto okazuje się, że demokracja jest dobra wtedy i tylko wtedy, kiedy wynosi do władzy nas i naszych kumpli, kiedy oddaje publiczne media w ręce tzw. cywilizowanych polityków (czyli centrystów i umiarkowanej ale zawsze katolickiej prawicy). Wtedy, gdy zgodnie z obowiązującym prawem władzę przejmą siły nam wrogie, mechanizmy prawa i demokracji można zawieszać, zmieniać ustawami i dopasowywać do "tragicznej" sytuacji, w której to nie my i nasi kumple rozdajemy publiczne pieniądze - choćby na współfinansowanie nacjonalistycznych gniotów Andrzeja Wajdy (patrz Katyń i inne wybitne adaptacje lektur).
Przykro mi to mówić, ale demokracja - w moim rozumieniu - to także wolność do głoszenia ohydnych nacjonalistycznych poglądów, to także wolność do gadania głupot o rasach i innych wynalazkach myślowych rodem z XIX wieku. Trudno, trzeba przełknąć gorzką pigułkę i zgodzić się na to, że prawicowi psychole mają prawo do funkcjonowania w sferze publicznej. Póki nie łamią prawa - mogą publicznie głosić głupoty.
Założę się, że to samo środowisko, które jednoczy się przeciwko Wszechpolakom w TVP, w innej kwestii jest nawet jeszcze bardziej zgodne. W kwestii obrazy prezydenta - przypomnijmy, że ściganej z urzędu - słusznie protestuje przeciwko temu rozwiązaniu prawnemu. Bo przecież wolność głoszenia własnych przekonań jest jedną z najbardziej uświęconych zasad otwartego, demokratycznego społeczeństwa - czy więc różni się wolność do obrażania innych od wolności do opowiadania głupot? Sądzę, że w tym przypadku to tylko (i aż) kwestia klasowa - oto ktoś spoza naszej kasty przejął "należne nam" synekury. Jeśli nawet zrobił to zgodnie z prawem, to nie ma do tego moralnych kompetencji, a więc należy - za pośrednictwem usłużnych mediów - sytuację napiętnować i naciskać na jej zmianę.

1 komentarz:

Pistacjowy Kosmita pisze...

He, he, demokracja według Wajdy była i jest zawsze i wszędzie, byle on mógł być No1. P.S. Dla mnie to głównie No1 śliskiej obłudy.