sobota, 30 maja 2009

Stare gazety

Wciąż interesuje mnie swego rodzaju mania kolekcjonowania - a w zasadzie zbierania, odkładania, robienia zapasów z przedmiotów. Książki, płyty jeszcze mogę jakoś zrozumieć - zdarza się wrócić do książki, istnieją płyty, których będę słuchał zawsze, są filmy - niewiele, ale nakręcono takie - a nawet seriale, które miło ogląda się po raz wtóry. Jednak łapię się na tym, że odkładam przeczytane gazety. Obecnie ten los spotyka jedynie polską edycję Le Monde Diplomatique. Założę się, że raczej nie wrócę do tekstów tam zamieszczonych, a nawet gdybym chciał są inne sposoby na dotarcie do takich archiwaliów, a jednak szanuję ten tytuł i co miesiąc odkładam przeczytany egzemplarz na rosnący powoli stos. Stawiam tezę, że nawet wydzieranie i wpinanie do segregatora, lub wkładanie do teczki najciekawszych artykułów ma w dobie tak wielkiej dostępności do tak wielu źródeł bardzo nikły sens.
Szczerze powiedziawszy to i tak nie jest teraz ze mną źle - kiedyś odkładałem Politykę i - matkę wszystkich polskich tygodników - Wiadomości Kulturalne. Nawiasem mówiąc, klęska lewicy polskiej polega na tym, że nie ma już tego tygodnika. Przez to wydawnicze niepowodzenie nie wychodzi w naszym kraju żadna, ukazująca się częściej niż raz na miesiąc, dobra lewicowa gazeta, którą mógłbym czytać bez poczucia żenady lub smutku, że z całego numeru obchodzi mnie jeden lub dwa teksty. W ten sposób czytuję od czasu do czasu Gazetę Wyborczą, która niestety jest wciąż najlepszym dziennikiem w tym kraju - co niezbyt dobrze o nim świadczy, zresztą (o kraju, nie o redakcji Wyborczej).
Wróćmy jednak do zbieractwa - walczę z tym jak mogę. Staram się nie przywiązywać do nowych tytułów i wyrzucać je lub (lepiej) oddawać po przeczytaniu - co w przypadku pewnego branżowego pisma dla biegaczy idzie mi całkiem nieźle. Jednak moja piwnica pełna jest roczników Dziś, który - trzeba to przyznać - był dobrym miesięcznikiem, starych numerów Bez Dogmatu (zaczynałem tam swoją przygodę z pisaniem) oraz Res Humana. Nie wspominając o innych periodykach.
Wyrzucając dziś śmieci natknąłem się na pudło z książkami i prasą ustawione pod śmietnikiem - takie widoki chyba zawsze będą przykre.
Mimo świadomości, że zbieractwo nie prowadzi do niczego, z lubością powróciłem do kupowania serii dzieł wszystkich Stanisława Lema.

Brak komentarzy: