Cztery miesiące wypełnione w większości zimowym i przedwiosennym syfem - bez pisania, z nikłą ilością czytania, raczej przepracowane, spędzane z synem. Kwartał. A jednak czasem znajduję przyjemność w tym wszystkim, co jeszcze bardziej - podobnie jak odrealnione wydarzenia - utwierdza mnie w moim obsesyjnym lęku przed śmiercią jakąkolwiek. Lęku nierealnym, ale pierwszorzędnym, który konstytuuje moje życie.
poniedziałek, 12 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz